Share This Article
Gdzie wybrać się z dziećmi na wędrówkę? I jak je motywować? Oto kilka pomysłów, które zapewnią rozrywkę całej rodzinie.
Dworzec kolejowy Stary Smokowiec codziennie wita turystów, którzy przyjeżdżają w Tatry pociągiem, by udać się na wędrówkę po tatrzańskich szlakach. Nasz dzisiejszy cel był na pierwszy rzut oka dość prosty – zebrać pieczątki z jak największej liczby schronisk górskich. Może to być motywacją, gdy nie pomagają piękne widoki, ale także powód, dla którego warto być po prostu w Tatrach.
Więcej informacji na temat trasy można znaleźć w oryginalnym artykule na MTHIKER.sk. Jeśli chcesz, możesz przedłużyć wędrówkę o jeszcze jedno schronisko i zafundować sobie świetną całodniową wycieczkę. Jeśli jednak wybierasz się w Tatry z dziećmi, ta opcja będzie więcej niż wystarczająca. Schroniska to nie tylko przytuliska dla wędrowców, ale możesz w nich także ostemplować sobie na przykład dłonie 🙂 No to ruszamy!
Pierwsza pieczątka – Hrebienok (Smokowieckie Siodełko)
W Starym Smokowcu szukamy drogowskazu i ruszamy zielonym szlakiem turystycznym w kierunku Hrebienka. Rano przyda nam się rozgrzewka po 2,5 km trasie. Przed nami widok na Sławkowski Szczyt, który nie wie, czy pokaże się nam w całej okazałości, czy raczej pozostanie ukryty we mgle. Jeśli wybieracie się na wycieczkę z małymi dziećmi, zdecydowanie warto wjechać na Hrebienok kolejką linowo-terenową. Podzieliliśmy się na dwie grupy – ci, którzy chcieli przejść pieszo więcej kilometrów, wyruszyli wcześniej i czekali na resztę, która przyjechała kolejką linową. Czas oczekiwania skróciliśmy sobie podziwiając wyrzeźbione niedźwiedzie, które są symbolem Siodełka. Mamy już pierwszą pieczątkę, możemy zatem kontynuować wędrówkę.
Druga pieczątka – Schronisko Bilíka
Naszym drugim przystankiem jest Schronisko Bilíka, które znajduje się zaledwie 5 minut drogi od Hrebienka zielonym szlakiem. Schronisko Bilíka to górski hotel położony na wysokości 1255 m n.p.m. pośród lasu w Dolinie Zimnej Wody. Wchodzimy do schroniska i prosimy o pieczątkę, a jako kontrpytanie słyszymy: „Tylko pieczątkę? Nic więcej?“ Tak, tak niewiele trzeba nam do szczęścia, bo przecież nie będziemy pić piwka już o 9 rano.
Trzecia pieczątka – Schronisko Rainera
Kontynuujemy naszą wędrówkę do Schroniska Rainera. Po 1,3 km drodze, która doprowadzi nas do kolejnej pieczątki, mijamy Długi Wodospad. Wysokość wodospadu wynosi niemal 16 metrów, co na pierwszy rzut oka może się nie wydawać, ponieważ wodospad składa się z wielu skalistych stopni o różnych nachyleniach, zaczynających się na wysokości 1200 m n.p.m. Tutaj zmienia się kolor szlaku i przechodzimy z żółtego na zielony, który prowadzi prosto do Schroniska Rainera. Dalej mijamy kolejne Wodospady Zimnej Wody, których szum dodaje wędrówce odpowiedniej atmosfery.
Turystów jest tu całkiem sporo, ponieważ jest to jedna z łatwiej dostępnych i najpopularniejszych atrakcji dla rodzin z dziećmi w okolicach Starego Smokowca i Tatrzańskiej Łomnicy. Ale nasze kroki nie kończą się tutaj. Już za chwilę będziemy w Rainerce, najstarszym schronisku w Tatrach Wysokich. Jako prawdziwi kolekcjonerzy pieczątek idziemy po naszą zdobycz. Witają nas tu uśmiechnięci turyści. Z uśmiechem na twarzy i pieczątką na papierze ruszamy dalej.
Czwarta pieczątka – Schronisko Zamkowskiego
Od rozdrożu Rázcestie pod Húpačkami kierujemy się w stronę Schroniska Zamkowskiego i tym samym wchodzimy na Magistralę Tatrzańską. Pokonujemy kilka serpentyn, czasem bliżej Potoku Zimnej Wody, innym razem dalej. Mijamy kolejny wodospad Zimnej Wody. Wodospad Olbrzymi jest nieco większy, ma 20 m wysokości i znajduje się na wysokości 1330 m n.p.m. ozdabiając wąwóz Małego Potoku Zimnej Wody i Małej Doliny Zimnej Wody.
Po chwili mijamy wodospad Lód w Słonecznym Zakręcie i już bez kolejnych zakrętów docieramy prosto do Schroniska Zamkowskiego. I zgadnij co? Idziemy oczywiście po pieczątki. W sklepiku, w którym pieczątka ma swoje stałe miejsce, spotykamy wesołych sprzedawców. Ogłaszają konkurs między naszą trójką – kto zrobi sobie więcej stempli na rękach wygrywa lizaka. Ja jako główny stemplarz, odciskam pieczątkę Schroniska Zamkowskiego na 4 rękach. Słodki lizak jest w rękach zwycięzcy z 23 stemplami. Zjadamy drugie śniadanie, które doda nam sił i energii do kolejnej wędrówki.
Piąta pieczątka – Schronisko Łomnickie (Skalnatá chata)
Czerwonym szlakiem idziemy 2,7 kilometra. Droga prowadzi pod Wielką Łomnicką Basztą (Veľká Lomnická veža) i po prawej stronie już widać nasz cel – Tatrzańską Łomnicę. Drzew jest coraz mniej, a my docieramy do pasma kosodrzewiny i za chwilę znajdziemy się w Schronisku Łomnickim. Mamy ostatnią pieczątkę.
Idziemy jeszcze zobaczyć Łomnicki Staw, który zaskakuje nas liczbą turystów i minimalną ilością wody. Patrzymy na czerwony wagonik kolejki linowej, która zawozi turystów w chmury na szczyt Łomnicy. Rodzinną wycieczkę na Łomnicę zostawiamy sobie na inną okazję.
Zajmujemy ławki i stolik i wyjmujemy z plecaka obiad turystyczny – domowy boczek i kiełbasę. Jeśli jednak nie masz boczku i kiełbasy, nic straconego, możesz skorzystać z restauracji i kawiarni Panorama, w której ofercie na pewno znajdziesz coś pysznego, a przy tym nacieszysz oko widokiem bezpośrednio na Łomnicę.
Kierunek Tatrzańska Łomnica
Najedzeni i ze wszystkimi pieczątkami ruszamy w dół, gdzie czeka nas ostatni, szczerze mówiąc chyba najgorszy odcinek drogi – niecałe 6 kilometrów zielonym szlakiem i ponad 900-metrów wysokości. Schodzimy zielonym szlakiem, przecinamy trasę kolejki linowej, mijamy stok narciarski i docieramy do Startu, a stamtąd idziemy kawałek ścieżką rowerową. Poniżej Startu schodzimy z drogi asfaltowej i idziemy leśną ścieżką, która prowadzi nas prosto do Tatrzańskiej Łomnicy.
Rodzinom z dziećmi i zmęczonym turystom, którzy nie chcą spóźnić się na pociąg tak jak my, radzimy skorzystać z kolejki linowej z Łomnickiego Stawu, która w kilka minut zabierze Was do Tatrzańskiej Łomnicy.
Ponieważ dotarliśmy na stację akurat w chwili, gdy pociąg już odjeżdżał, wykorzystujemy ten czas na zakupy i uzupełnienie zapasów, robimy krótki stretching i ze szczęściem w sercu i zmęczeniem w nogach czekamy na kolejny pociąg. Ale nie żałujemy ani jednego kroku.
Ten artykuł powstał we współpracy z magazynem MTHIKER.sk.