Share This Article
Boisz się wspinaczki, ale mimo to chcesz podziwiać widoki z jednego z najwyższych szczytów Tatr Wysokich? Zatem do dzieła.
Łomnica (Lomnický štít) znajduje się we wschodniej części Tatr Wysokich i wznosi się nad miejscowością Tatrzańska Łomnica, z której można dotrzeć na nią kolejką linową. Zaczęto ją budować w 1936 roku, a oficjalne otwarcie nastąpiło 5 lat później.
Pogoda jak na zamówienie… albo nie?
Wyruszamy z całkowicie gęstej mgły, która spowija całą Kotlinę Hornadską i Popradzką. W Tatrzańskiej Łomnicy jesteśmy o 8:00 rano i czekamy na uruchomienie kolejek linowych, by móc wjechać na drugi co do wysokości szczyt Tatr Wysokich – Łomnicę. Jest piękny wiosenny dzień, słoneczny, bezwietrzny, a z dołu podziwiamy widok na masywny szczyt, pięknie oświetlony porannym słońcem. Bardzo się cieszymy, ponieważ w poprzednich dniach na dole padało, na górze padał śnieg, przez kilka dni z rzędu było pochmurno, a właśnie tego dnia zapowiedzieli zmianę pogody na lepszą. Wpatrujemy się w niebo i mamy nadzieję, że tak doskonałe warunki utrzymają się zanim dotrzemy na górę. Tu i ówdzie widać kilka chmur, inwersja porusza się powoli, więc nic nie jest pewne, a szczyt w każdej chwili może pogrążyć się w białej ciemności.
Zagubieni nad Łomnickim Stawem?
Bilety na kolejkę linową najlepiej kupić z wyprzedzeniem przez Gopass, nie tylko są one w lepszej cenie, ale także są w ogóle dostępne. Zwłaszcza w szczycie sezonu zdarza się, że bilety na Łomnicę są całkowicie wyprzedane.
O 8:30 wsiadamy do starej kolejki linowej, a następnie przesiadamy się do nowej, przestronnej gondoli na stacji pośredniej Start. Im wyżej jedziemy, tym gęstsze chmury powoli nas spowijają, a widoczność jest coraz gorsza. Po wyjściu z kolejki na Łomnickim Stawie widoczność jest tak zerowa, że mimo tego, że byłam tutaj wiele razy, nie mam pojęcia, gdzie iść, w górę, w dół, w prawo, w lewo, po prostu totalne mleko. Szukałam w pamięci, gdzie znajduje się budynek, pamiętałam, że jest gdzieś po prawej stronie i trochę niżej niż stacja kolejki, więc zaczęliśmy iść, ale nieważne, w którą stronę się obróciłam, wszędzie była mgła.
Dopiero gdy byliśmy już całkiem blisko budynku, zaczęły się pojawiać jego zarysy. Uff, to wcale nie wygląda dobrze. Czekając na kolejkę linową z Łomnickiego Stawu na Łomnicę, śledzimy kamery internetowe, które pokazują idealne warunki i słońce na szczycie. Aż nie chciało mi się w to wierzyć, modlę się, żeby to była prawda, ponieważ gęsta chmura, która spowiła Łomnicki Staw, w każdej chwili może wznieść się w górę i zobaczymy co najwyżej czubek buta. Dokładnie o 9:00 wchodzimy do małej kabiny, w której siedzi z nami pracownik – operator kolejki.
Jedziemy w górę i modlimy się o pogodę…
Po chwili wychodzimy z gęstej mgły i otwiera się przed nami niesamowity widok na szczyt oraz na Łomnicką Przełęcz, gdzie narciarze w promieniach słońca delektują się wiosennym szusowaniem, a pogoda jest wręcz bajeczna. Spoglądam w dół i widzę chyba najdoskonalsze warunki, jakie można sobie wymarzyć w górach. Wszystko pod nami pokryte jest grubą inwersją, która nie ma końca i wygląda jak puszysta kołderka. Jesteśmy bardzo podekscytowani i nie możemy się doczekać, aż wysiądziemy z wagonika kolejki linowej. Jesteśmy bardzo wysoko i niejednemu odwiedzającemu przewróci się żołądek z takich widoków. Po około 5 minutach wysiadamy z kolejki prosto do budynku, w którym schodami docieramy do kawiarni na szczycie, przez którą tylko przechodzimy i od razu wychodzimy na zewnątrz by stanąć na szczycie Łomnicy na wysokości 2634 m n.p.m.
Zdążyliśmy!
Dopiero teraz możemy naprawdę odetchnąć z ulgą, zdążyliśmy! Jest słonecznie, ciepło, pod nami gęsta mgła, jak okiem sięgnąć, dookoła kłębią się masywne chmury, jest po prostu pięknie. Chodzimy tam i z powrotem po zabezpieczonej ścieżce podziwiając widoki na każdą stronę (wcześniej myślałam, że miejsca do poruszania się jest znacznie mniej, w zasadzie tylko ten legendarny taras widokowy). Podziwiamy widok na Łomnicki Staw, który tu i ówdzie przebija się przez chmury, Łomnicką Przełęcz, która wydaje się być zupełnie malutka (a przecież z Łomnickiego Stawu nawet sama przełęcz wydaje się duża), idziemy dalej do tyłu i rozkoszujemy się widokiem na Małą Dolinę Zimnej Wody, w której dominuje schronisko Téry’ego, znajdujące się bezpośrednio pod nami wraz z zamarzniętymi Pięcioma Stawami Spiskimi. Za Czerwoną Ławką (Priečne sedlo) ukryta jest Wielka Dolina Zimnej Wody ze Schroniskiem Zbójnickim, nad którym wznosi się Sławkowski Szczyt, a w tle widać Gerlach. Można nawet zobaczyć odległą Babią Górę w Beskidzie Orawskim.
Jak na dłoni widać Kraľową hoľę z całą granią, która przechodzi przez Orlovą, Bartkovą itd. Po przeciwnej stronie obserwujemy Jagnięcy Szczyt, piękną panoramę Tatr Bielskich, w tle wyraźnie wyróżniają się Trzy Korony w Pieninach. Chodzimy w koło i nie możemy się napatrzeć. Jestem bardzo wdzięczna za tak idealne warunki, chyba nie mogło być piękniej. Tym, co znacznie umocniło wrażenia było to, że na szczycie byliśmy sami. Fakt, że wjechaliśmy na szczyt wcześnie rano pierwszą możliwą kolejką, a termin naszej wizyty jakoś nie był szczególnie atrakcyjny (było to już po połowie kwietnia) zapewnił nam możliwość doświadczenia wyjątkowej atmosfery Łomnicy, która w tym momencie była tylko dla nas.
Znajduje się tu obserwatorium fizykalno-astronomiczne Słowackiej Akademii Nauk oraz stacja Słowackiego Instytutu Hydrometeorologicznego. Jest to najwyżej położone stanowisko pracy na Słowacji. Na szczycie spędziliśmy 50 minut. Kto ma ochotę, może spędzić noc na samym szczycie, co z pewnością musi być niezapomnianym przeżyciem.
W kawiarni Dedo skosztowaliśmy kawy, obejrzeliśmy zdjęcia z budowy i po ogłoszeniu naszego numeru udaliśmy się do kolejki linowej, która zabrała nas z powrotem na Łomnicki Staw. Wróciliśmy do „luksusowej pogody“. Znowu nie widzieliśmy ani na krok, ale na chwilę chmury się rozeszły i widzieliśmy częściowo szczyt wraz z przełęczą. Mieliśmy szczęście, bo mniej więcej godzinę po naszej wizycie gęste chmury spowiły szczyt, cóż, w górach po prostu dużo zależy od szczęścia.
Ponieważ śniegu było jeszcze sporo, możliwość zjazdu na dół kolejką linową była dla mnie wykluczona, dlatego w drodze powrotnej zjechałam w dół na nartach i cieszyłam się doskonałym i ostatnim w tym sezonie szusowaniem, które zaczęłam jeszcze w grudniu. 😊
Ten artykuł powstał we współpracy z MTHIKER.sk.
Autor: Nely