Share This Article
Jasna żyje nie tylko zimą, ale także latem. Kolejka linowa na Chopok, bacówka na Priehybie czy piknik w chmurach. Tego wszystkiego można doświadczyć z Gopassem w Jasnej.
Jest ciepły lipcowy piątek i całą rodziną wsiadamy do samochodu. Cała nasza piątka już nie może się doczekać weekendu w Jasnej i licznych wrażeń. Kierunek jest jasny – Jasna. Miejscem docelowym na piątek jest Hotel Grand Jasna. Rodzinny weekend spędzimy razem w Jasnej i okolicy, gdzie chcemy przeżyć tego jak najwięcej, ale przede wszystkim pragniemy wypocząć i dobrze się bawić. Słyszeliśmy od naszych dzieci chyba ze 100 razy, że nie mogą się doczekać hotelowego śniadania. Muszę powiedzieć od razu, że wszystko było na piątkę, ale omówmy to po kolei.
Piątkowy wypoczynek
Na piątek absolutnie nic nie planowaliśmy, oprócz zakwaterowania się w hotelu i wypoczynku w pokoju, ewentualnie małego spaceru. Ale wszystko się zmieniło po przyjeździe do Jasnej i zameldowaniu się w Hotelu Grand Jasna, gdzie już przy recepcji chłopaki zajrzeli do strefy wellness, a my z Macą już wiedzieliśmy, jak będzie wyglądać dzisiejszy program. Jeszcze nie zdążyliśmy rozpakować bagaży, a już słyszymy pukanie do drzwi. Otwieram drzwi, a oni są już w szlafrokach. Szybko zakładamy strój kąpielowy, szlafrok, robimy sobie selfie i kierujemy się do strefy wellness. Chłopaki nawet nie zdążyli użyć prześcieradła, bo zatrzymali się tuż przy wejściu w basenie i zaczęli robić głupoty. Maca i ja przebraliśmy się w prześcieradła i ruszyliśmy do sauny.
Korzystanie z wellness w lipcu o piątej po południu ma jedną wielką zaletę. Prawie nikogo tam nie ma. Od razu po zgłoszeniu numeru pokoju w recepcji, chłopaki przenieśli się na basen, który nadaje się do zabawy dla dzieci, a tuż obok znajdują się leżaki do wypoczynku, ale i woda do uzupełnienia płynów. Sauna fińska z temperaturą 80-100 stopni i dwiema łaźniami parowymi – solną i aromaterapeutyczną. Po pierwszej rundzie saunowania, schłodzeniu się pod prysznicami i relaksie w tepidarium, zajrzeliśmy również do zewnętrznej strefy wellness. Na zewnątrz znajdują się dwa zewnętrzne jacuzzi i leżaki, ale co najważniejsze, na zewnątrz czekają dwie sauny fińskie. Po kolejnych dwóch rundach naparzania i schładzaniu w jeziorku, opuszczamy strefę wellness i kierujemy się do hotelowej restauracji.
Wszyscy ocenili obiad na piątkę z plusem, dobre jedzenie, desery, a także sałatki i dodatki. Na koniec kolacji dzieci nie zapomniały przypomnieć, że nie mogą się doczekać śniadania. Wieczorem zrobiliśmy sobie jeszcze krótki spacer po Jasnej, położyliśmy się spać i przygotowaliśmy na pełną wrażeń sobotę. Zdecydowanie polecam każdemu pobranie aplikacji Gopass, gdzie oprócz pogody czy kamerek internetowych w ośrodkach można znaleźć ciekawe artykuły do poczytania czy aktualne informacje o wybranym ośrodku.
Nową kolejką linową na Chopok
W sobotę rano w końcu nadeszło – to wymarzone śniadanie. Dzieci, ale my także oceniliśmy je na 10 punktów z 10. Zakładamy buty turystyczne i kierujemy się spod hotelu prosto do kolejki linowej Biela Púť. Ta nowo wybudowana kolejka linowa oprócz dużego centrum informacyjnego Gopass oferuje również restaurację i bar, a także dostęp bez barier oraz parking. Nie musieliśmy kupować biletów, ponieważ w cenie noclegu dostaliśmy bilety na kolejkę linową na Chopok i z powrotem. Oprócz tego w cenie mieliśmy też całodniowe wejście do Tatralandii.
Podróż kolejką linową z przesiadką w Priehybie była szybka. Prognoza pogody brzmiała: “Jasno, ciepło i przejrzyście”. Ale poranek wyglądał trochę inaczej. Chopok był zasnuty chmurami i wiał straszny wiatr. Ale to wcale nam nie przeszkadzało. Doświadczony turysta nie patrzy na pogodę. Założyliśmy na siebie więcej warstw, zrobiliśmy jedno zdjęcie przy Rotundzie (górna stacja kolejki linowej) i ruszyliśmy w drogę.
Rodzinna wyprawa na Dziumbier
Szybkim spacerkiem na rozgrzewkę obeszliśmy schronisko Kamienna Chata pod Chopokiem, ale samo wejście na Chopok zostawiamy sobie na później po powrocie z Dziumbiera, gdy będą lepsze widoki. Szlak na Dziumbier z Chopoka jest bardzo dobrze oznakowanay i łatwy. W pierwszej połowie dnia wiatr wieje z południa na północ i miejscami daje nam w kość. Po drodze zatrzymujemy się i fotografujemy chmury, które dosłownie przelewają się nad granią. Dochodzimy do przełęczy Krúpove Sedlo, gdzie wita nas słońce, dlatego zatrzymujemy się na małą przekąskę na trawie i odpoczywamy.
Z przełęczy mamy już blisko. Ostatnie podejście pod górę i jesteśmy na miejscu, pod krzyżem w najwyższym punkcie Tatr Niskich. Mamy to szczęście, że jest mało ludzi, więc udaje nam się zrobić super zdjęcia. Wiatr wciąż nie ustaje, więc znaleźliśmy miejsce za granią, które jest bezwietrzne i nagrzane promieniami słońca. Z pierwotnych 10 minut odpoczynku stała się godzina, co spodobało się zwłaszcza dzieciom. Widok na Tatry Zachodnie, ale przede wszystkim na północne doliny Tatr Niskich, był magiczny. Droga powrotna minęła szybko. Odpoczywamy na ławeczkach pod schroniskiem Kamienna Chata i przy pięknej pogodzie podziwiamy otaczającą nas przyrodę. Na koniec wchodzimy na Chopok, gdzie robimy kilka zdjęć.
Jak królowie – piknik w chmurach
Tuż po pierwszej po południu docieramy do restauracji Rotunda. Mówię kelnerce, że mamy rezerwację na Sky Picnic na drugą po południu. Z uśmiechem podaje nam 5 kieliszków na toast, ale my nie pijemy, dzieci też nie, więc z uśmiechem na twarzy delektujemy się bezalkoholowym sokiem jabłkowym. Wskazuje nam stół, przy którym możemy odpocząć, a tuż przed drugą po nas przyjdzie.
Przed drugą po południu przychodzi kelnerka i razem z wózkiem pełnym pyszności takich jak sery, szynki, ciasta, soki i owoce wsiadamy do windy. Wysiadamy przy kolejce linowej. Tam już czeka na nas kabina z napisem „Sky Picnic”. Kabina jest wyposażona w luksusowe siedzenia. Kelnerki życzą nam wspaniałych wrażeń, wchodzimy do kabiny i ruszamy. Przed nami trzy 15-minutowe jazdy na trasie Chopok – Kosodrevina, podczas których cieszymy się widokami, doskonałym jedzeniem i czujemy się jak królowie. Dzieci mówią, że było to najlepsze przeżycie całego weekendu i możemy się tylko z nimi zgodzić. Naprawdę polecam, było to po prostu super!
Owce na Priehybie
Ostatnim dzisiejszym przystankiem jest bacówka na Priehybie. Wysiadamy z kolejki linowej i idziemy do zagrody, gdzie widzimy psy pasterskie i owce. Pani opowiada nam o owcach wołoskich. Jest to jedna z naszych ras narodowych. Dotarła do nas z Bałkanów. Pierwotnie nie miała tak wysokiej jakości wełny ani zbyt dużej wagi, została uszlachetniona i pierwotne owce wołoskie zniknęły z naszych pastwisk. Owce mają krótsze nogi przystosowane do środowiska wysokogórskiego, potrzebują dużo ruchu pod górę i mają też specyficzną sierść. Obecnie na Słowacji jest ich 700 sztuk. Idealnie nadają się do wypasu łąk i pól, ponieważ kopytami spulchniają glebę, a jednocześnie nie ugniatają jej w przeciwieństwie do traktora.
Połowa weekendu za nami
Sobotę spędziliśmy wspaniale. Mieliśmy świetną wycieczkę na Dziumbier i Chopok. Piknik w kolejce linowej, który według dzieci był najlepszym przeżyciem dnia. A potem relaks na Priehybie z widokiem owiec w ich naturalnym środowisku wraz z psami pasterskimi. Ale dzień jeszcze się nie kończy, bo czeka nas pyszna kolacja, a potem wellness. Wellness było super, ponieważ oprócz masaży, które są na naprawdę wysokim poziomie, mogliśmy wziąć udział w ceremonii saunowej w saunie fińskiej z saunamistrzem Janem. Wyjaśnił nam zasady prawidłowego korzystania z sauny i zaprezentował 15-minutową ceremonię. Już tylko wieczorny relaks w pokoju z książką i widokiem na Chopok. W niedzielę czekają nas kolejne przeżycia.